![]() |
Był już 29 sierpnia. Dzień był słoneczny, ciepły, choć pojawiał się już jesienny wiatr i zaczęły opadać liście. Wybiła godzina 9, a łóżko Clawdeen Wolf było już puste dwie godziny wcześniej. Wilkołaczka była już odświeżona, ubrana i czekała tylko na pobudkę taty, aby dał jej pieniądze na zakupy. Wchodząc do kuchni, zauważyła swoją młodszą siostrę Howleen, która na nogach miała jej nowe czerwone conversy, których Deenie musiała szukać godzinami w galerii handlowej i znalazła je dopiero w ostatnim sklepie, kiedy przymierzała je Operetta. Na szczęście były za duże na Operette, za to pasowały Clawdeen, więc szczęśliwa dziewczyna kupiła je.
-Howleen! Co ja Ci powiedziałam o pożyczaniu sobie bez pytania moich rzeczy? - warknęła groźnie starsza z sióstr. Howleen spojrzała na nią gniewnym wzrokiem i po chwili wymamrotała tylko :
-Spadaj siostra! Te buty są teraz moje ! Czy ci to pasuje czy nie pff. -Po odpowiedzi Leeny, Clawdeen wpadła w szał i rzuciła się na siostre. Zdjęła jej conversy ze stóp i zabrała do swojego pokoju. Postawiła je na najwyższej półce w szafie z butami gdzie Hownleen nie dosięgnie. Clawdeen zeszła na dół i dostrzegła swojego brata Clawda, rozmawiającego z kimś przez telefon. Deenie zatrzymała się na schodach i wytężyła słuch. Lubiła podsłuchiwać rozmowy telefoniczne członków jej rodziny. Przynajmniej mogła się nieraz pośmiać jak udają słodkie głosiki przez telefon.
-Tak, Lala pewnie. Oczywiście mogę wpaść w każdej chwili. Też cie kocham moja słodka, uporynko. To za 15 minut będę. Buziaki uroczy nietoperku! - mówił Clawd do telefonu. Clawdeen zrobiło się nie dobrze i żałowała, podsłuchiwania tej "obrzydliwej" rozmowy. Nie mogła strawić, że jej najlepsza przyjaciółka chodzi z jej bratem. No dobra, sam ten fakt nie obrzydzał Clawdeen, najgorsze były ich pieszczotliwe słówka. Po ich uszłyszeniu, zawsze miała ochotę zwrócić jedzenie.
-O Deenie już wstałaś! - odezwał się zaspany głos ojca, stał na górze schodów w samym slafroku i kapciach, patrząc na stojącą na czwartym schodku od dołu, Clawdeen.
-Tak tato, wstałam nie śpie już od siódmej i czekam na Ciebie. To dasz mi te pieniądze ?- mówiła szybko Clawdeen. Wiedziała, że zaczynanie rozmowy od prośby o pieniądze nie jest właściwe, ale czekała od dwóch godzin i miała tego serdecznie dość. Ojciec zszedł na dół i wyciągnął z swojego płaszcza portfel. Spojrzał w środek zdziwionym spojrzeniem, a potem rzucił nagle:
-Dziwne wydawało mi się, że miałem trzy pięćdziesiątki i dwie dwudziestki. No ale nic. Proszę Deenie ta stówka jest dla Ciebie. Tylko nie kupuj ubrań! Mają być same zeszyty i akcesoria szkolne. Ubrań masz już dosyć, prawda? Wkońcu tydzień temu z mamą byłyście na zakupach
-Oczywiście tatku, wiem. Same zeszyty i akcesoria do szkoły! Nie jestem idiotką!- mówiła Clawdeen oburzonym tonem, bo za każdym razem co rok ojciec mówił to samo, a przecież Clawdeen zawsze kupowała za jego pieniądze akcesoria do szkoły. Co prawda raz zdarzyło jej się, że w sklepie stała piękna, nowa para butów od Chanel. Kosztowała równą stówę i tej okazji Deenie nie mogła odrzucić. Wróciła do domu z parą butów, a rodzice byli zdenerwowani. Było to 2 lata temu i od tego incydentu, rodzice przestali wierzyć w dojrzałość ich córki.Clawdeen chwyciła pieniądze od taty, ubrała swoje buty, zapakowała się do samochodu i pojechała na zakupy.
Jadąc, Clawdeen czuła tą ekscytację, którą czuła co roku. Kupi nowy, piękny piórnik i super wyposażenie do niego. Na pewno będzie pytanie Lali "Gdzie go kupiłaś? Jest mega!". Taa, co roku było to samo. Clawdeen zaparkowała samochód na parkingu przed jedną z księgarni w Salem i weszła do środka. Chwyciła koszyk i ruszyła przed siebie. Po chwili zauważyła , śliczny piórnik. Był fioletowy w złote paski. z jednej strony na środku miał napis "Szałowa dziewczyna". Od razu spodobał się Deenie. Włożyła go do koszyka. Podeszła do półki z zeszytami. Tam zauważyła Toralei Stripe kotołaczkę z Monster High. Dziewczyny tej nie cierpiała ze wszystkiego co najgorsze. Nie dość, że zawsze była wredna dla niej i ich przyjaciółek to jeszcze chciała zniszczyć skład potworniarek. Toralei jak zwykle towarzyszyły dwie bliźniaczki: Meowlody i Purrsephone. Pod nosem powiedziała "A niech to licho" i podeszła.Spoglądała kontem oka na kotołaczki.
-O no proszę, to nasza Clawdeen Wolf.- powiedziała po chwili Toralei.
-Odwal się, koteczku.- warknęła Clawdeen.
-Lepiej się nie spinaj bo coś złego się stanie.
Clawdeen zignorowała Toralei i wybrała zeszyty i wyposażenie do piórnika. Podeszła do kasy i zapłaciła. Wychodząc zadzwonił alarm. Ochroniarz przeszukał Clawdeen i znalazł w jej torebce książkę, której Clawdeen nie kupowała. Na myśl przyszło jej tylko jedno: "Toralei!".
-Proszę podać telefon do rodziców.- powiedział sprzedawca. Clawdeen zabiło serce. Mogła mieć teraz kłopoty przez tą przebrzydłą rudowłosą żmiję.
-Zapłacisz mi za to Toralei.- powiedziała pod nosem i wyciągnęła telefon, żeby podać numer rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz